Dlaczego Gutenberg dostałby zawału, gdyby wybrał się dziś do księgarni.
Ręka do góry kto wie, gdzie w Polsce znajduje się najdroższa księga świata! A najbliższy Empik?
„Polacy nie kupują książek!” czytam w gazecie. Rynek księgarski w Polsce ma się ku upadkowi, nikt nikomu nie płaci, zamykane są małe lokalne księgarnie. Dlaczego tak się dzieje? Czy można to zmienić?
Nie karm molocha
Ostatnio zrobiło się głośno o sieci Empik i jej polityce sprzedaży czy zatrudniania ludzi. Empik przeszedł swoistą transformacje
i ze „świątyni kultury” stał się „świątynią konsumpcjonizmu”. Wybierając się po książkę możemy od razu zaopatrzyć się w noże, szklanki, słodycze, maskotki, perfumy, koszulki, nosidełka… i tak w nieskończoność. Generuje to przychody tej sieciówki w setkach milionów złotych rocznie. Imponujące, prawda? Pozwala to Empikowi produkować spoty reklamowe o wątpliwej wartości intelektualnej,
jak np. ten z Dawidem Kwiatkowskim (kto to w ogóle jest? co ma wspólnego z książkami, kulturą?), który z widocznym podtekstem seksualnym opowiada o książkach, jakby były kobietami. Gdyby ktoś jednak zdecydował się na pracę w tej firmie, może liczyć na zarobki rzędu 7 zł za godzinę (sic!).
Nie promuj głupoty
Głównym problemem z książkami jest to, że każdy może je teraz wydać. Idąc dalej, hity sprzedażowe w omówionej wyżej sieciówce
to między innymi: „Nie mam się w co ubrać” popularnej szafiarki, „50 twarzy Greya”, „Make life harder” blogerów zaczynających jako trolle Kasi Tusk i tysiące książek gwiazdeczek telewizji, którzy akurat mieli wolny weekend i postanowili napisać książkę.
Naprawdę kogoś może interesować to, że ktoś inny nie wie w co się ubrać? Niestety, wydawane są coraz głupsze książki,
których zadaniem jest generowanie zarobków, a nie wkład w rozwój kultury polskiej.
Książki (nie) muszą być drogie
Przyjemność zakupu książki to koszt między 30 a 60 zł. Dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie każdy w tym kraju jest na stanowisku menadżerskim w dużej firmie. Jednak, aby wydawca mógł na książce zarobić, musi ona kosztować więcej, niż mogłaby w rzeczywistości. Dlaczego? Wielkie księgarnie narzucają marże na poziomie 50% od ceny pozycji. Mniejsze, biorą je w komis, nie płacąc od razu.
Jednak to w małych księgarniach, w których pracują sami właściciele lub księgarze działający na rynku od wielu lat, można liczyć na rabat lub inne rozwiązanie.
Niestety, płacimy nie tylko za druk, papier i pracę ludzi, którzy mieli w tym swój wkład. Płacimy przede wszystkim za marketing.
Do księgarni w piżamie
Na pewno nie bez znaczenia jest fakt, że coraz więcej aspektów życia przejmuje internet. W księgarni internetowej możemy znaleźć książki tańsze o kilka złotych, nie musimy wychodzić z domu, a nawet posiadać gotówki. Od kilku lat trwają prace nad ustawą, która formowałaby poziom cenowy książek w księgarniach. Pozwoliłoby to na równowagę cenową między wielkimi firmami, a rodzinnymi sklepikami.
Niemałą rolę przejęły również czytniki, których łatwo używać w podróży, nie zajmują tyle miejsca, a same e-booki to dość niski wydatek.
Książki nigdy nie były tanie. Nie mogły, nie tylko ze względu na swoją wartość materialną, ale również przekaz, który w sobie zawierały.
Od zawsze były symbolem mądrości, wiedzy, statusu społecznego. I niech tak zostanie. Niech gazety piszą zgodnie „Polacy nie kupują głupich książek”.